W wyborach parlamentarnych 2019 lewicowe ugrupowania powróciły do Sejmu i Senatu. Pod szyldem SLD udało się wprowadzić 49 posłów oraz 2 senatorów. W Sejmie lewica osiągnęła trzeci najlepszy wynik. To wielki triumf i dawno wyczekiwany powrót, który – miejmy nadzieję – wreszcie odmieni oblicze polskiej polityki.
Wyniki bloku lewicowego
Lewica poszła do wyborów pod szyldem SLD. Dzięki temu nie musiała przekraczać wyższego, koalicyjnego progu, który w poprzednich wyborach uniemożliwił jej wejście do Sejmu. Wystarczyło zatem 5 % głosów oddanych na listę w całym kraju, aby wreszcie w polskim parlamencie można było usłyszeć lewicowe poglądy.
Lewica zyskała jednak dużo więcej. Jako trzeciej sile w ostatnich wyborach udało się jej uzyskać wynik 12,56 %. Lewicowym ugrupowaniom zawierzyło 2 319 946 wyborców. To zaś przełożyło się na 49 mandatów. Do Sejmu dostali się: Rafał Adamczyk, Romuald Ajchler, Magdalena Biejat, Wiesław Buż, Włodzimierz Czarzasty, Jacek Czerniak, Marek Dyduch, Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, Monika Falej, Krzysztof Gawkowski, Maciej Gdula, Hanna Gill-Piątek, Daria Gosek-Popiołek, Arkadiusz Iwaniak, Maciej Konieczny, Przemysław Koperski, Maciej Kopiec, Katarzyna Kotula, Katarzyna Kretkowska, Paweł Krutul, Anita Kucharska-Dziedzic, Marcin Kulasek, Robert Kwiatkowski, Beata Maciejewska, Paulina Matysiak, Wanda Nowicka, Robert Obraz, Karolina Pawliczak, Monika Pawłowska, Małgorzata Prokop-Paczkowska, Andrzej Rozenek, Marek Rutka, Joanna Sheuring-Wielgus, Małgorzata Sekuła-Szmajdzińska, Joanna Senyszyn, Anita Sowińska, Wiesław Szczepański, Andrzej Szejna, Jan Szopiński, Krzysztof Śmiszek, Tadeusz Tomaszewski, Tomasz Trela, Katarzyna Ueberhan, Dariusz Wieczorek, Zdzisław Wolski, Bogusław Wontor, Adrian Zandberg, Marcelina Zawisza, Anna Maria Żukowska.
Z kolei do Senatu lewicowe ugrupowania wprowadziły dwoje senatorów. W okręgu nr 69, w Częstochowie, z wynikiem 43,75 %, czyli dzięki 49 261 głosom mandat uzyskał Wojciech Konieczny. Natomiast w okręgu nr 75, a więc w Katowicach, senatorką stała się Gabriela Morawska-Stanecka z wynikiem 50,93 %, to jest z 64 172 głosami. W ujęciu całego kraju na lewicowych kandydatów do Senatu oddano 415 745 głosów, czyli 2,28 % ważnych głosów. Wśród ugrupowań partyjnych lewica jest zatem czwartą siłą polityczną za PiS, KO i PSL, choć warto podkreślić, że w większości okręgów opozycja względem PiS nie wystawiła więcej niż jednego kandydata, więc ugrupowania te nie konkurowały ze sobą. Lewicowi kandydaci pojawili się w 7 okręgach. Do Senatu nie udało się wejść m.in. Jerzemu Wenderlichowi, jednemu z najbardziej rozpoznawalnych polityków SLD.
Lewica w poprzednich wyborach
Triumf lewicy poprzedziły lata posuchy. W poprzednich wyborach ugrupowania po tej stronie politycznej nie radziły sobie z przekonaniem do siebie wyborców. Scena polityczna zabetonowana przez Prawo i Sprawiedliwość oraz Platformę Obywatelską wydawała się nie do przebicia. Choć partie lewicowe próbowały wbić klin między obu politycznych molochów, próby te kończyły się porażką.
W wyborach parlamentarnych w 2015 roku na listach ogólnopolskich wyborca lewicowy mógł zagłosować na dwa komitety – Zjednoczoną Lewicę SLD+TR+PPS+UP+ZIELONI oraz Partię Razem. W obu przypadkach ugrupowania te nie przekroczyły progu wyborczego. Partia Razem uzyskała 550 349 głosów, czyli 3,62 %, a wymagany próg wynosi 5 %. Choć Zjednoczona Lewica uzyskała wyższy wynik i poparcie 7,55 % wyborców, a zarazem 1 147 102 głosy, to ze względu na wyższy próg dla koalicji – ustanowiony na 8 % – żaden kandydat z tych list nie dostał się do Sejmu RP. W Senacie nie udało się partiom zdobyć nawet jednego mandatu. Jedynym związanym z lewicą senatorem okazał się Marek Borowski, który wszakże startował ze swojego własnego komitetu.
W wyborach samorządowych w 2018 roku główne partie lewicowe startowały z osobnych komitetów ogólnopolskich. Były to KW Partia Zieloni, KKW SLD Lewica Razem, KW Partia Razem. Ze względu na swą specyfikę polityka partyjna nie ma tak silnego przełożenia na władze samorządowe jak w przypadku wyborów parlamentarnych. Mimo podziałów lewicy udało się jednak zapewnić mandat 2 prezydentom, 3 burmistrzom i 1 wójtowi – licząc według komitetów wyborczych. Jeśli zaś wliczyć w to przynależność partyjną, wybrano 7 prezydentów, 15 burmistrzów i 16 wójtów związanych z SLD oraz 2 burmistrzów należących do Unii Pracy i 1 burmistrza z Partii Razem. W skali całego kraju nie był to jednak wynik imponujący. Potwierdzają to zresztą wyniki do sejmików. SLD uzyskało w tych wyborach zaledwie 6,62 %, Razem 1,57 %, a Zieloni 1,15 %. Oznaczało to tylko 11 mandatów komitetu SLD Lewica Razem w sejmikach. Nawet Bezpartyjni Samorządowcy uzyskali więcej, bo 15 mandatów, a trzecie na liście PSL miało 70 radnych.
W wyborach europejskich lewicowe ugrupowania przyjęły inną strategię. Tym razem SLD weszło w skład wielkiej koalicji antypisowskiej, w której z dużych partii wchodziły jeszcze PO, PSL, .N i Zieloni. Wiosna Roberta Biedronia, będąca nową wówczas siłą na politycznej mapie Polski, uzyskała 6,06 % głosów i przychylność ponad 800 tysięcy wyborców. W osobnym komitecie do wyborów stanęła także Partia Razem, idąca do wyborów wraz z Unią Pracy i RSS. Mandaty uzyskały jednak tylko osoby związane z wielkiej koalicji z SLD, między innymi Leszek Miller oraz Włodzimierz Cimoszewicz, a także 3 członków Wiosny Roberta Biedronia – sam Biedroń, Sylwia Spurek oraz Łukasz Kohut.
Nie obyło się bez problemów
Sukces lewicowych partii nie był jednak wcale łatwy do osiągnięcia. Podzielona od lat lewa strona sceny politycznej przez długi czas nie była w stanie wypracować satysfakcjonujących wyników. Dopiero jej ponowne zespolenie i wystąpienie pod jednym szyldem umożliwiło zwycięstwo i przebicie się do Sejmu. Początkowo nic na to jednak nie wskazywało.
Jedną z najważniejszych przeszkód było to, iż partie lewicowe były ze sobą od lat skłócone. Razem nie tolerowało SLD, a to z kolei z wyższością patrzyło na Roberta Biedronia, który z kolei pozycjonował siebie jako zupełnie nowa jakość w polityce – tak jak niegdyś partia Razem. Jeszcze na kilka miesięcy przed wyborami partiom lewicowym towarzyszyła nieufność i wzajemne przytyki. Mimo dążenia niektórych środowisk do zjednoczenia, lewica konsekwentnie i w uparty sposób parła do przodu osobno.
Ponadto, lewicy trudno zachować było spójny przekaz i przedstawić własną narrację. Prawo i Sprawiedliwość, przejmując socjalne elementy polityki lewicy, m.in. wsparcie najbiedniejszych, pomoc emerytom czy wsparcie dzietności poprzez program 500+, skutecznie odcięło lewicę od jej elektoratu. Utraciwszy swą bazę, lewica przez długi czas poszukiwała własnej tożsamości. Czy ją odnalazła? Nie jest to stuprocentowo pewne, ale na pewno zwycięstwo pomogło jej nabrać wiatru w żagle.
Na powyższe problemy nakładały się spory personalne i różnego rodzaju afery wewnętrzne. Nawet start z wspólnych list wywołał kontrowersje, skłaniając część członków partii Razem do wystąpienia z niej w sierpniu 2019 w proteście przeciw współpracy z SLD. I to nie pierwsza taka sytuacja. Wcześniej w lutym tego samego roku z Razem odeszła Agnieszka Dziemianowicz-Bąk ze względu na niechęć tej partii do wspólnego startu z Wiosną Roberta Biedronia w wyborach europejskich. Do pierwszego rozłamu doszło zaś już dwa lata wcześniej. Głośnym echem odbiła się relacja Emilii Konwerskiej, jedynki na jednej z list w wyborach 2015 roku, krytykująca wewnętrzne stosunki w partii.
Problemy tego rodzaju dotyczyły nie tylko Razem. W konsternację wyborców Wiosny wprawiło kluczenie Roberta Biedronia wokół oddania mandatu europosła. Choć przed wyborami polityk ten zapowiadał zrzeczenie się tej funkcji i start w wyborach parlamentarnych, to po wyborach zachował mandat. Głosujący na Biedronia mogli się poczuć oszukani. Ponadto, niektórzy działacze Wiosny odchodzili z partii, wskazując jako przyczynę niedemokratyczne struktury i kontrowersje organizacyjne. Natomiast jeszcze w maju 2019 roku wybuchła afera z wulgarnym, mobbingowym zachowaniem jednej z działaczek partii wobec innego, młodego działacza w Lublinie. Sprawa zakończyła się upomnieniem dla koordynatorki partii na Lubelszczyznę. Tego rodzaju sytuacji przez cztery lata od ostatnich wyborów było więcej.
Nie można też zapomnieć – choć sprawa ta blednie w kontekście wyborczego sukcesu – z kontrowersji wokół rejestracji nazwy komitetu wyborczego. Początkowo pozostałe ugrupowania lewicowe nie były wszak chętne do startu spod szyldu SLD, ale ostatecznie zostały do tego zmuszone przez okoliczności.
Strategia polityczna, która dała sukces
Na szczęście dla lewicy wszystkie te przeszkody udało się przezwyciężyć. Nie można jednak nie zauważyć, że formacje lewicowe w pewnym sensie zostały zmuszone do współdziałania. Początkowo SLD planowało szeroką koalicję antypisowską z Platformą Obywatelską. Kiedy jednak stało się oczywiste, że lewica i centroprawica pójdą własnymi drogami, SLD nie pozostało nic innego jak szukać aliansu z innymi partiami lewicowymi. W tym sensie połączenie stało się trochę dziełem przypadku, a nie świadomego planu.
Trzeba jednak przyznać, że projekt się opłacił – i to wszystkim jego głównym siłom, które początkowo co prawda chciały iść osobno, ale ostatecznie zjednoczyły się w jeden polityczny front. Okazało się, że Wiosna, SLD, Razem i inne lewicowe środowiska wspólnie mają o wiele większy potencjał. To właśnie to połączenie było jednym ze źródeł zwycięstwa. Lewicowy wyborca nie miał alternatyw – albo mógł głosować na lewicę, albo mógł zostać w domu, oddając władzę prawicy i lewicującej centroprawicy.
Źródeł sukcesu można doszukiwać się także w zaprezentowaniu trzech liderów – tenorów lewicy – którzy zaczęli mówić (prawie) jednym głosem. Ten zabieg świetnie sprzedał się medialnie i ewidentnie spodobał się wyborcom. To nie powinno dziwić, biorąc pod uwagę to, jak spersonalizowana jest polska polityka i jak bardzo silne osobowości liderów mają przełożenie na wyniki wyborów.
Sukces lewicy jest także zwiastunem zmian w krajowej polityce. Zabetonowana do tej pory scena polityczna zaczęła trzeszczeć i powoli zaczyna się robić miejsce na inne partie – nie tylko na lewicy, ale i na prawicy, czego przykładem jest Konfederacja. Wyborcy zmęczeni konfliktem dwóch głównych partii zaczynają odwracać wzrok w stronę alternatyw. PiS nie może już być pewne zwycięstwa w kolejnych wyborach. Coś się w polskiej polityce zaczęło zmieniać i powrót lewicy jest tego najlepszym dowodem.