Kilka dni temu Poseł PO Andrzej Orzechowski (jak zresztą większość naszych parlamentarzystów) wyraził ostrzegawczą opinię*, że świadczenia płacone są z podatków, a „…Podatnicy tez mają swoją cierpliwość, szczególnie, że tych potrzebujących może się zrobić za chwilę cała masa: dzieci, dorośli, seniorzy…”
To, że świadczenia stały się ratunkiem, zależy między innymi od polityki płac. Jeżeli bowiem „…wynagrodzenie w Polsce nie zawsze wystarcza nawet na utrzymanie pracownika…” (jak stwierdzono w sejmowym druku nr 1064 V kadencji pt. Ocena funkcjonowania ustawy o minimalnym wynagrodzeniu za pracę), to trudno się dziwić protestom społecznym. Coraz bardziej realna staje się perspektywa eskalacji protestów. Należy się spodziewać, że niebawem potrzebujących „zrobi się cała masa” – ale nie dlatego, że zdolni do pracy są leniwi, nieudolnie tej pracy poszukują, czy wręcz nie potrafią oszczędnie i racjonalnie wydawać zarobione pieniądze. Głównie dlatego, że minimalne wynagrodzenie za pracę nie uwzględnia realnych kosztów utrzymania rodziny. Z roku na rok jest u nas coraz więcej pracujących nędzarzy.
Wprawdzie poprzedni Rząd (Jarosława Kaczyńskiego) był przede wszystkim odpowiedzialny za konieczną nowelizację Ustawy o minimalnym wynagrodzeniu za pracę (bo miał ustawowy obowiązek dokonania oceny jej funkcjonowania), ale od tego czasu minęło siedem lat …i nikt z parlamentarzystów nie zauważył jak katastrofalne są skutki ignorowania realnych kosztów utrzymania? Kilka najważniejszych wymieniłem na moim blogu**. Ale jeśli „rozum Posła P.O. podpowiada, że podatnicy mają swoją cierpliwość”, to czy nie mógł podpowiedzieć pozostałym Posłom obecnej większości w naszym Parlamencie, że od minimalnych wynagrodzeń za pracę ustalanych np. na poziomie minimum socjalnego dla (jak nakazuje unijna dyrektywa) czteroosobowej rodziny, zależy:
– likwidacja niedożywienia (bo każdą rodzinę pracowniczą byłoby stać na przysłowiową kanapkę do dziecięcego tornistra);
– likwidacja bezrobocia (bo jedna osoba byłaby w stanie utrzymać rodzinę);
– ograniczenie emigracji (bo nie byłoby potrzeby poszukiwania godziwych zarobków za granicą);
– szybki rozwój gospodarki (bo popyt wewnętrzny nie byłby tłumiony brakiem środków na utrzymanie i zadłużeniem polskich rodzin);
– pożądany poziom dochodów skarbu państwa (bo są określonym procentem od poziomu płac) itd. itp.
Może wreszcie warto, w okresie przedwyborczym, w trybie ekspresowym doprowadzić do zmiany ustawowej procedury określania minimalnego wynagrodzenia za pracę w taki sposób, aby najważniejszym i jedynym parametrem stał się poziom kosztów utrzymania określony np. przez IPiSS jako minimum socjalne dla typowej, czteroosobowej rodziny pracowniczej. Wówczas świadczenia społeczne będą zbędne dla większości dzisiejszych rodzin, objętych opieką państwa. Podkreślam jednak, że nie chodzi o obietnice wyborcze, ale o rzeczywiste dokonanie koniecznej zmiany przed wyborami! Obietnic mieliśmy zbyt wiele… a ludzie „też mają swoją cierpliwość” – jak pisze Pan Poseł Orzechowski.!
Henryk Lewandowski (2 kwietnia 2014)
————————————————————————
*) http://andrzejorzechowski.blog.onet.pl/2014/03/26/swiadczenia-ratunkiem/