Perspektywy absolwenta

Pięć lat studiów – nasz bohater załapał się, na szczęście, do ostatniego rocznika jednolitych magisterskich – rozwijanie swoich zainteresowań, aktywność na zajęciach, dyplom z wyróżnieniem i wypasiony suplement do niego, szeroko opisujący, jakim to specem się jest – niemalże półbogiem. Wynikające z tego wszystkiego marzenia o dobrej pracy, awansie społecznym… A potem bolesne zderzenie z rzeczywistością.

Absolwent, którego kłopotami się zajmiemy, studiował politologię na Uniwersytecie Jagiellońskim. Kierunek zgodny z jego zainteresowaniami, bardzo fajne studia, zapewne najlepszy okres w życiu, nie licząc może lat niemowlęcych, całkowicie bezstresowych. Zawsze uważał, i nadal uważa, że kierunek studiów powinno się wybierać według tego, co człowieka interesuje, a nie sugerować się umownymi, często nieprawdziwymi perspektywami zawodowymi; gdyby nasz bohater chciał mieć pewny zawód po studiach, poszedłby do seminarium duchownego. Jest przecież wielu inżynierów w takiej samej, co on sytuacji – bez pracy.

Ale koniec z dygresjami. Studia politolog ukończył, dyplom z wyróżnieniem otrzymał. Próbował dostać się na doktorat, ale temat pracy, jaką zamierzał napisać, nie spodobał się komisji. Cóż, trudno, biorąc pod uwagę nową fatalną ustawę o szkolnictwie wyższym, lepiej nie zostawać na uczelni. Zawsze miał smykałkę do pisania (udało mu się nawet opublikować powieść, dalsze w przygotowaniu, ale to tylko hobby, póki co przynajmniej), więc spróbował szczęścia na stażu w jednym z portali informacyjnych, związanym z rozgłośnią radiową. Staż był bezpłatny, ale te trzy miesiące, bo tyle akurat trwał, dało się wytrzymać, tym bardziej, że istniała szansa na zatrudnienie. Przygoda super – młody politolog poznał fajnych ludzi, rozwinął, nie można temu zaprzeczyć, swoje umiejętności, ale kiedy trzeci miesiąc dobiegł końca, stażysta usłyszał ofertę: „Możesz z nami zostać, ale na razie nie ma szans, żebyśmy ci zapłacili”. No, tak to się bawić nie będziemy! Mogli po prostu stwierdzić, że nie ma zatrudnienia, ale w takim razie po kiego grzyba organizują staże i Bóg wie, co obiecują?!

W międzyczasie nasz bohater zarejestrował się jako bezrobotny w urzędzie pracy w swoim powiecie. Zrobił tak tylko z jednego powodu – żeby mieć ubezpieczenie zdrowotne. Liczył też – o święta naiwności! – że urząd pracy faktycznie pomoże mu znaleźć jakieś zatrudnienie. Rychło przekonał się jednak, że pośrednictwo pracy NIE ISTNIEJE! Urzędnicy (z całym szacunkiem dla nich) ograniczają się li tylko do wywieszenia ofert, do wręczania ich podczas obowiązkowych spotkań co kilka miesięcy, i tyle. No i do podbijania co miesiąc karty z ubezpieczeniem zdrowotnym – jakby nie można było jej podbijać, dajmy na to, raz na kwartał. Swoją drogą, ich też chcą zwalniać…

Zawsze, kiedy młody bezrobotny politolog czekał w kolejce do odpowiedniego biura, uderzały przede wszystkim dwie rzeczy: kolejka składa się w większości z ludzi młodych, około dwudziestokilkuletnich (czasem tylko trafi się ktoś starszy, kto akurat wyleciał z roboty) oraz bijąca niczym obuch od siekiery apatia. Wystarczyło popatrzeć na te pospuszczane głowy i ból w oczach, by zepsuć sobie nastrój na cały dzień. A w telewizyjnych wiadomościach ciągle mówią o podwyższeniu wieku emerytalnego, bo „brakuje rąk do pracy”. No to skoro brakuje, skąd, u diabła, bierze się takie bezrobocie?!!!

Co ciekawe, ofert pracy odpowiedniej dla absolwenta nauk politycznych jest w internecie naprawdę sporo. Problem w tym, że wszyscy niemal pracodawcy żądają kilkuletniego co najmniej doświadczenia. A skąd, pytanie, młody człowiek zaraz po szkole/studiach ma takowe mieć?! Pozostaje tylko wybierać takie oferty, co do których istnieje szansa, że nie zostaną z góry odrzucone, i odpowiadać na nie. Nasz bohater praktykuje to już któryś miesiąc z rzędu, na razie bez widocznego efektu. Na rozmowę kwalifikacyjną został wezwany tylko raz, a i tak z góry było wiadomo, że konkurs – w jednej z jednostek organizacyjnych jego gminy – został ustawiony pod konkretną osobę. To widać, ale nie da się tego udowodnić. Jest to zresztą praktyka ogólnopolska – idee konkursów i przetargów w instytucjach publicznych wymyślono po to i przeprowadza się je w taki sposób, by wygrał „swój” kandydat czy „swoja” firma – ewentualnie taka, co zaproponuje najtańszą ofertę.

Oczywiście, pozostaje wyjazd za granicę. Czy aby na pewno? Wedle szacunków podawanych w mediach, bezrobocie wśród mojego pokolenia w wielu krajach „starej” Unii Europejskiej jest znacznie wyższe niż w Polsce. Oznacza to, że na Zachodzie byłoby mu jeszcze trudniej znaleźć odpowiadające jego wykształceniu zatrudnienie niż w kraju. A żeby zatrudnić się przy zmywaku, nie musi nigdzie wyjeżdżać, co najwyżej do innego miasta. I tak jest zresztą w dobrej sytuacji, jego rodziców bowiem stać na pomoc materialną.

Socjologowie, dziennikarze i politycy zastanawiają się, skąd na świecie – i to bynajmniej nie tylko w biednych państwach! – biorą się zjawiska takie jak przestępczość zorganizowana czy terroryzm. Ano właśnie między innymi z tego, że każdemu człowiekowi, kiedy wchodzi w dorosłość, rozbudza się ambicje, kusi perspektywami świetnej pracy, kariery, godnego życia, a gdy już skończy edukację, rzuca się go w bagno marazmu, bezrobocia i braku perspektyw, co tłumaczy się enigmatycznym rynkiem pracy i jego jeszcze bardziej enigmatycznymi uwarunkowaniami. Nie ma się więc co dziwić, że potraktowani w ten sposób ludzie będą usiłowali poprawić swój los w niejednokrotnie nielegalny sposób.

Adam Magdoń

Ten wpis został opublikowany w kategorii Różne i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

3 odpowiedzi na Perspektywy absolwenta

  1. Ewa pisze:

    To aż tak powszechne? Dobrze wiedzieć że nie jestem ewenementem, jakimś wyjątkowym życiowym nieudacznikiem… . Historia jak moja, tyle tylko że ukończony przeze mnie kierunek to Prawo a „staż” z obiecaną posadą, pomocą i promocją trwał rok (tak, wiem, „O, święta naiwności”) i odbywałam go w biurze poselskim. Udało mi się przetrwać kilkanaście godzin w kolejkach w PUPie, kilka rozmów kwalifikacyjnych („o, ma Pani małe dziecko, to świetnie…tak…skontaktujemy się z Panią”) po czym – i tu na tle tego artykułu się wyróżniam – spakowałam walizki i wyjechałam do Londynu. Mam świadomość że jestem tu kimś „gorszym”, nie jestem stąd i nie myślę o angielskim American Dream. Marzę o tym, żeby bez znajomości dostać pracę za godne pieniądze, o tym, żeby moje dziecko uzyskało w przyszłości dyplom z którym będzie mogło zrobić coś więcej niż ja mogę ze swoim. Tak więc zaciskam zęby, mieszkam w wynajmowanym pokoju i staram się nie mieć żalu do naszego rządu za to że skazuje na wygnanie tysiące młodych, zdolnych i ambitnych osób, takich jak ja. Żałuję tylko, że tak późno się ocknęłam, że zmarnowałam 5 lat na studia które za granicą nie są mi potrzebne do niczego i kolejne 3 lata na życie nadzieją że w końcu jakąś pracę uda mi się znaleźć.

  2. Bożena pisze:

    Ja absolwentką byłam w roku 1983r. kończyłam studia inżynierskie miałam w głowie ułożony plan na życie i mogłam go realizować. Były zakłady pracy i nie było problemem jej znalezienie. Zarobki na stażu nie były duże, ale, żaden pracodawca nie zadał świadczenia pracy za tzw Bóg zapłać. To co zafundował nam Wałęsa to jest jakiś koszmar. Życie stało się nieustanną walką o przetrwanie znalezienie pracy graniczy z cudem. Jak jest to praca bez znajomości to obszar zabagniony przez niekompetentnego poprzednika. Nie wiem czy Ci zadowoleni ludzie w telewizji się zachwycają, że wszędzie jest tak źle????, że wszędzie jest bezrobocie???? Nie ma czym się zachwycać u nas było lepiej : ludzie mieli pracę bo system kształcenia był dostosowany di potrzeb kraju. Jak komuś nie pasowała praca w państwowej firmie to zakładał działalność gospodarczą i pracowała na własny rachunek. Dzisiejsza propaganda przedstawia młodzieży jakiś wypaczony obraz tamtych czasów ocet w sklepach itp , ale nikt nie wspomina o zapełnionych lodówkach. Nie było głodnych dzieci, żebractwa ludzie mieli pewność jutrzejszego dnia, a dzisiaj co? Zmęczeni i zdołowani, jak bezpańskie psy, pozbawieni nadzieji na lepsze jutro, boją się nawet wyrazić opinii, że jest źle , a co dopiero to zmieniać nie mają. Polskę zawłaszczyli sobie pewni ludzie i stanowią prawo, z myślą o sobie i swoim dobrobycie reszta ma na nich tyrać i umierać. Nie ma innej perspektywy

  3. Magda pisze:

    Bardzo ciekawy artykuł, znalezienie pracy w Polsce graniczy z cudem, chyba że się zna kogoś na stanowisku kto zechce załatwić pracę. Nie ma znaczenia ukończony kierunek studiów czy dodatkowe umiejętności.Dziwi mnie działanie rządu, podnosi się wiek emerytalny kiedy młodzi ludzie nie mogą znaleźć zatrudnienia.Większość wyjeżdża zagranicę, niestety bo w Polsce nie ma perspektyw na normalne życie.

Możliwość komentowania została wyłączona.